Nie wiem, jak to się dzieje, ale większość postów dotyczy jedzenia. To dowód chyba na moje utajone łakomstwo. Postanowiłem więc napisać dziś na inny temat, ale - już szczerze przyznaję - nie udało mi się. Będzie o klamzaniu, czyli mlaskaniu. Rzecz ludzka, choć społecznie piętnowana. Z obserwacji i własnych doświadczeń dochodzę do wniosku, że zwłaszcza rodzice lubują się w strofowaniu dzieci podczas jedzenia, m.in. swoiskim nie klamż, czyli dla osób niezorientowanych: 'nie mlaskaj, nie cmokaj przy jedzeniu'. Chcąc nie chcąc, trzeba się było pozbyć tego nawyku, choć mam jednak wrażenie, że niektóre rzeczy lepiej smakują, gdy się jednak cmoka (oczywiście z umiarem;)
Samo słówko jest dość tajemnicze, bo moi znajomi go nie znają i nawet Google były zdziwione a zamiast klamzać proponowały kłamać. Oczywiście się nie zgodziłem przeświadczony, że istnieje takie słowo. I miałem rację. Google ustąpiły i wyświetliły wyników ... 1!!! Można więc powiedzieć, że kto zna wyraz klamzać, należy do elitarnego grona. Jak mówią Google, a raczej pani W. Dembecka, klamzać to wyraz dźwiękonaśladowczy (jak np. blubrać, gęgać, szumieć itd.), zanotowany przez nią w Wielkopolsce południowej. No cóż, Golina co prawda leży we Wielkopolsce wschodniej, ale wszystko i tak zostaje w jednym, wielkopolskim, fyrtlu.
U nas mówi się "nie ćlamkaj", co zresztą też jest dźwiękonaśladownicze, zwłaszcza jak mój Młody je :D Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńNo właśnie zauważyłem, że z dziećmi wiąże się prawdziwa kopalnia językowa; a "ćlamkaj" nie słyszałem, zapisuję w swoim kajeciku :) Pozdrowienia
Usuń